ZIEMIA RODZINNA
AGNIESZKA BRZEŻAŃSKA — ZIEMIA RODZINNA/MA TERRA
20.2.15–1.6.15













Tytuł wystawy Agnieszki Brzeżańskiej nawiązuje do tytułu wydanego w 1955 roku albumu „Ziemia Rodzinna” opracowanego przez poetów Tadeusza Kubiaka i Artura Międzyrzeckiego oraz fotografika Edwarda Hartwiga, na który składają się fotografie i wiersze opiewające piękno rodzimych krajobrazów. Tom ten stał się punktem wyjścia dla opowieści o istnieniu w świecie przyrody, jej witalności i płodności, ale i otwarciu, które pozwala człowiekowi wyjść z izolacji i poza samego siebie, sytuując go w polu wzajemnego oddziaływania z innymi organizmami zamieszkującymi ziemię.
To materia pełna potencjalności, płodności, pulsująca i pełna tajemnic. Z jednej strony – w serii fotografii grudek ziemi wykonanych pod mikroskopem zatytułowanych „Honomeia” – wyłania się fascynujący obraz życiodajnej materii, substancji płynnej i rozświetlonej, wypełnionej pęcherzami komórek, gęstwiną roślinnych nerwów i korzeni. Z drugiej – w cyklu obrazów i prac na papierze („Nawia”, „Jawia”, „Rusałki”), których tytuły nawiązują do elementów pochodzących z religii dawnych Słowian – artystka wydobywa kolejne warstwy pradawnego wszechświata – wyobrażanego w tej kulturze w postaci drzewa.
Światy te wydają się sobie niezwykle bliskie, wypełniają je bowiem pełne ekspresji abstrakcyjne obrazy, tworzone przez splątane, dynamiczne linie, obłe, koliste, pęcherzowate kształty, w kulturze Zachodu często identyfikowane z tym, co żeńskie. To podobieństwo struktur fotografii i obrazów tworzących wystawę wskazuje na niedostrzegalną jedność świata we wszystkich jego przejawach, wspólnotę istnień, symboli i znaków.
Kuratorka Anna Borowiec
Agnieszka Brzeżańska, Ziemia rodzinna / Ma Terra
Tradycja filozofii sugeruje nam straszliwe wyobcowanie ze świata. Pozwala widzieć piękno i wzniosłość w zjawiskach przyrody, które wskazuje gdzieś na zewnątrz, w świecie obcym, z którego jesteśmy kategorycznie wykluczeni. Jakbyśmy sami nie byli przyrodą, tylko luźnym, szklanym okiem toczącym się po zewnętrznych pejzażach.
W 1955 roku Nasza Księgarnia – jedno z najprężniej działających w tamtym okresie polskich wydawnictw, opublikowało obszerny album zatytułowany Ziemia rodzinna, w opracowaniu poetów Tadeusza Kubiaka i Artura Międzyrzeckiego oraz fotografika Edwarda Hartwiga. Tom ten, poprzedzony mottem zaczerpniętym z wiersza Władysława Broniewskiego, składał się z wyboru wierszy i fotografii ukazujących piękno rodzimego, polskiego pejzażu. Wybór zdjęć i utworów poetyckich nosił widoczny szczególnie dziś, po latach, balast ideologiczny. Przede wszystkim jednak przedstawiona w nim przyroda stanowiła jedynie przedmiot obserwacji. Była tłem dla ludzkiej refleksji nad naturą, którą prezentowano, posługując się zestawem stałych, obecnych od wieków w kulturze motywów, służących do tworzenia nastrojowych obrazów ukazujących „fragment nadwiślańskiej równiny, zakręt górskiego potoku czy sosnę na piaszczystym brzegu morza”. Pejzaże te wywoływać miały uczucie nostalgii za ojczystą ziemią. Towarzyszyło temu nieusuwalne poczucie bycia wyodrębnionym ze świata natury, opuszczenia mitycznej krainy Arkadii, miejsca na zawsze utraconego. Taki sposób spojrzenia na świat, w którym podmiot – jak zauważa Jolanta Brach-Czaina – zamienia się w „szklane oko”, pozwala jedynie na oglądanie tego, co na powierzchni. Wewnętrzna tkanka, z którą człowiek nie potrafi nawiązać kontaktu, pozostaje ukryta. Jeśli jednak zmienimy perspektywę spojrzenia i nie ograniczymy się do zatrzymania wzroku na horyzoncie, w miejscu, gdzie niebo styka się z ziemią, wyłoni się świat wewnętrznego pejzażu, którego integralną częścią jest także ludzki podmiot:
Nasze doznania nie kończą się przecież na tym, co widzimy, a wewnętrzny pejzaż ma sposoby komunikowania się z nami, jeśli tylko nie ustawimy barykady z pojęć, wierzeń, teorii, które wzbraniają nam wstępu do nas.
Wydany ponad pół wieku temu album, którego tytuł przywołuje w swoim najnowszym projekcie Agnieszka Brzeżańska, stał się punktem wyjścia dla opowieści o istnieniu w świecie przyrody, jej witalności i płodności, ale i otwarciu, które pozwala człowiekowi wyjść z izolacji i poza samego siebie, sytuując go w polu wzajemnego oddziaływania z innymi organizmami zamieszkującymi ziemię. W Ziemi rodzinnej artystka nie proponuje nam jednak kontemplacji rodzimych pejzaży, ale organiczny kontakt z życiodajną materią ziemi, z której wyłania się istnienie. To materia pełna potencjalności, płodności, pulsująca i pełna tajemnic. Zamiast powierzchownego piękna krajobrazów, ofiarowane jest widzowi wejście do wnętrza ziemi – kultywowanej w wierzeniach wielu kultur – pramatki, dawczyni życia, Matki Ziemi, Wielkiej Macierzy. Z jednej strony – w serii fotografii grudek ziemi wykonanych pod mikroskopem – wyłania się fascynujący obraz życiodajnej materii, substancji płynnej i rozświetlonej, wypełnionej pęcherzami komórek, gęstwiną roślinnych nerwów i korzeni. Z drugiej – w serii obrazów i prac na papierze, których tytuły nawiązują do elementów pochodzących z religii dawnych Słowian – artystka wydobywa kolejne warstwy pradawnego wszechświata – wyobrażanego w tej kulturze w postaci drzewa. Światy te wydają się sobie niezwykle bliskie, wypełniają je bowiem pełne ekspresji abstrakcyjne obrazy, tworzone przez splątane, dynamiczne linie, obłe, koliste, pęcherzowate kształty, w kulturze Zachodu często identyfikowane z tym, co żeńskie.
W swoim słowniku etymologicznym z 1927 roku Aleksander Brückner podaje, że słowo ziemia w języku staro-cerkiewnym zemlja, w języku litewskim brzmi żemē (łac. humus), z którym łączy się żmuo – człowiek (łac. homo) i żmona – kobieta, żmones – ludzie. To jedyny przypadek w językach słowiańskich, unaoczniający bezpośrednio językowy związek ziemi i żony (kobiety), a jednocześnie wywodzącego się z tego, co żeńskie – w kulturze Zachodu identyfikowanego zdecydowanie jako męski – człowieka. Agnieszka Brzeżańska powraca do kultywowanego w religiach prasłowiańskich związku człowieka z ziemią i przyrodą w jej matriarchalnych wymiarze, jak też do holistycznego myślenia o strukturze świata. Artystkę od lat interesują studia poświęcone matriarchalnym aspektom dawnych kultur, prowadzone przez amerykańską historyczkę i badaczkę Max Dashu, poszukującą śladów obecności kobiet w ikonografii, archeologii, jak także źródeł patriarchalnej dominacji. W cyklu prac prezentowanych na wystawie Ziemia rodzinna pojawiają się bezpośrednie nawiązania do elementów mitologii słowiańskiej i kultury łużyckiej z jej wazami z wytłaczanymi na pękatych brzuchach piersiami (w opisach waz łużyckich w literaturze przedmiotu najczęściej formy te określane są jako ornamentalne guzy/guzki). W serii ceramicznych waz stworzonych przez Brzeżańską pojawia się subtelnie zarysowana linia piersi umieszczonych w analogicznych miejscach. Tu jednak wydobyty kształt ma wyraźnie cielesny charakter, a każda z wystających z waz piersi zakończona jest sutkiem. Dodatkowe znaczenie ma użycie gliny – a więc posłużenie się jednym z najbardziej pierwotnych materiałów służących człowiekowi do wyrobu ceramiki, który związany jest organicznie z ziemią. To złączenie kobiecości, stanowiącej źródło życia usytuowane w płodnej materii ziemi, z wierzeniami pradawnych Słowian, u których wszechświat wyobrażony był w postaci drzewa, ujawnia interesujący obraz świata ukrytego pod powierzchnią tego, co widzialne – pulsującego życiem utkanym z organicznych, wijących się form. Ziemia staje się tu żywą tkanką, pełnym potencjału organizmem, który daje się przeniknąć i dotknąć. Dotknięcie to otwiera nasze spojrzenie na to, co dotąd było niewidoczne, a co wyłania się nie jako bierna materia, ale podmiotowość, z którą wiele nas łączy. Pejzaż wewnętrzny ukryty w ziemi przypomina wewnętrzny pejzaż ukryty w ciele człowieka, który próbuje uchwycić w swojej książce Jolanta Brach-Czaina, zwracając uwagę na wspólne cechy ludzkiego organizmu i przyrody:
W przenikających się organicznych kształtach gąszcz tkanek łączą przepływy wędrujących cieczy. Nasz mroczny, wewnętrzny pejzaż, miękkie kształty, obłe wzniesienia, śliskie wzgórza. Zagnieżdżona pod skórą wewnętrzna przyroda. Nieoglądana, bo, jak wiele spraw najważniejszych, nieprzeznaczona dla oczu.
W Ziemi rodzinnej to poszukiwanie wewnętrznego pejzażu ziemi odbywa się zarówno przez nawiązanie do dawnych zabytków kultury łużyckiej – zostały one odnalezione podczas wykopalisk i stanowią jedną z warstw cywilizacji Słowian zapisanych w ziemi, stając się poniekąd jednym z jej składników – jak również przez odwołanie się w serii obrazów i rysunków na papierze do elementów prasłowiańskiej wyobraźni religijnej. O ile przywołanie waz łużyckich jest gestem sięgnięcia do fizycznie istniejących pozostałości tej kultury, o tyle sięgnięcie do motywów religijnych staje się działaniem o wymiarze symbolicznym. Dwie spośród prac Jawia i Nawia przywołują bowiem figurę Drzewa Świata zajmującego centralne miejsce w słowiańskim Wszechświecie. Jawia usytuowana była w pniu drzewa, stanowiąc jego centrum, i zamieszkiwana była przez ludzi, Nawia natomiast należała do zmarłych i znajdowała się w korzeniach drzewa. Obie kompozycje prezentowane na wystawie Ziemia rodzinna wykonane zostały przy użyciu gliny na papierze, z wyraźnym zaznaczeniem gestu artystki, kreślącym wijące się, dynamiczne, spętane linie, przedstawiające symboliczne sfery Drzewa Świata w postaci ekspresyjnie malowanych abstrakcyjnych obrazów. W tym sensie, cały projekt układa się w bardzo przemyślaną i ciekawą konstrukcję. Jeśli potraktować Jawię i Nawię jako próbę przedstawienia wnętrza drzewa, w którym usytuowany był prasłowiański wszechświat, można dojrzeć w nich ukrywającą się pod powierzchnią tego, co widoczne, miękką, tkankową strukturę, wypełnioną obłymi kształtami i pełną życiodajnej energii. Jest to kolejne wejście do wewnątrz, kolejne dotknięcie tajemnicy, ale jednocześnie potraktowanie symbolicznych figur jako form abstrakcyjnych.
Pełne ekspresyjności okazują się także zdjęcia grudek ziemi wykonane w dużym zbliżeniu pod mikroskopem, które bliskie są fotografii abstrakcyjnej. W serii zdjęć zatytułowanych Honomeia Brzeżańskiej udało się uchwycić w kadrze zdjęcia „miąższ” ziemi.Nazwa serii zaczerpnięta została z mitycznego języka lemuryjskiego, którym posługiwali się mieszkańcy zaginionej krainy Lemurii – rozciągającej się od Australii przez Oceanię i Madagaskar (w tym sensie kontynent ten poprzedzał zaginioną Atlantydę). Odwołanie się w tytule prac do dźwięku znanego jedynie w Lemurii pozwala sięgnąć do jeszcze głębszej i chronologicznie wcześniejszej warstwy „sprzed” historii, a więc czasu mitycznego, w którym istniało miejsce opisywane jedynie w księgach spirytualistów, teozofów i pismach Rudolfa Steinera. Dzięki wykorzystaniu mikroskopu powstały zdjęcia wewnętrznej „tkanki” ziemi, która podobnie jak inne badane w ten sposób organizmy, została umieszczona jako preparat pomiędzy dwoma cienkimi szkiełkami i sfotografowana przy pomocy specjalnego obiektywu. W tym przypadku artystka posłużyła się więc aparatem naukowym, sprzętem o dużej precyzyjności, który daje wyjątkowe możliwości badawcze, jednocześnie nadając zdjęciom tytuł na poły magiczny, odwołujący się do obszaru wyobraźni mitycznej. Uzyskane fotografie odsłoniły niedostępne wnętrze ziemi, ujawniając fascynującą strukturę tkanki, żywy organizm wypełniony życiodajnymi płynami, komórkami, sieciami korzeni, nerwów i włókien. To podobieństwo struktur fotografii i obrazów tworzących wystawę wskazuje na niedostrzegalną jedność świata we wszystkich jego przejawach, wspólnotę istnień, symboli i znaków. Ziemia rodzinna jest bowiem opowieścią o pejzażu świata, przestrzeni ukrytej gdzieś pod powierzchnią widzialności, dzięki której możliwe staje się poszerzenie granic percepcji i dotknięcie tego, czego nigdy byśmy nie dostrzegli.